Święty Cyryl i Metody z Salonik  
Nauczyciele Słowian

Na podstawie Panagiotisa K. Christou, profesora Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Arystotelesa w Salonikach

Saloniki w IX wieku 

Na początku IX wieku, przeszło tysiąc sto lat od powstania miasta (315 r. p.n.e), po okresach wielkiej chwały, ale też straszliwych cierpień, Saloniki wciąż trwały jako miasto wspaniałe i dumne.

Miasto podczas okresu bizantyjskiego było stolicą Ilirii, i właśnie z tego względu wielokrotnie było zmuszane do bitew w celu ochrony hellenizmu i chrześcijaństwa przed barbarzyńskimi plemionami Gotów, Hunów, Awarów i Słowian, którzy nieustannie przybywali z północy.

Stałym sprzymierzeńcem i obrońcą Tesaloniczan w tych walkach był święty męczennik Dymitr, który nieustannie dodawał im otuchy, ukazując się przy murach miasta w białym płaszczu, zwłaszcza wtedy gdy napastnicy natężali oblężenia. Dlatego też Tesaloniczanie nigdy nie zapominali i do dziś nie zapominają swego świętego zbawiciela i przy każdej okazji wyrażają swoją wdzięczność i miłość wobec niego.

Pod koniec VII wieku najazdy ustają i Saloniki wchodzą w nowy okres rozkwitu. Do tego czasu Święty Dymitr chronił miasto przed najazdami barbarzyńców; poczynając jednak od tego okresu wzmacnia je jeszcze mocniej, oświecając słowem i duchem. Działalność ta była znana w mieście, które w czasach apostolskich stanowiło ośrodek i centrum przekazywania Ewangelii całemu hellenistycznemu światu. Dlatego też Apostoł Paweł pisał do Tesaloniczan w chwale: "...staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai. Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić".

Te słowa miały zostać potwierdzone w czasach wielkich misjonarzy Cyryla i Metodego.

Uczony ksiądz Jan Kameniatis na początku trzeciego wieku opisuje miasto i jego obrzeża w żywych kolorach. Ogromne równiny - mówi - rozpościerają się po obu stronach góry Hortiatis. Strona północna w swej przeważającej części jest zajmowana przez dwa jeziora, obfitujące w przeróżne gatunki ryb; reszta to pola uprawne i łąki, na których wypasa się zwierzęta hodowlane. Równina rozciągająca się w kierunku południowej strony gór i na wschód od miasta  charakteryzuje się nieopisanym pięknem: pola, winnice, ogrody, rozległe lasy i bogactwo wód. Oczy przechodniów nasyca piękno licznych klasztorów wznoszących się u podnóży góry. Równina prowadząca nas w kierunku zachodniej części miasta przedstawia się równie zachwycająco.


Saloniki w tym okresie były dużym miastem i liczyły wielu mieszkańców. Otoczone potężnymi murami i wieżami, zawsze gościnne dla tłumów zapełniających jej ulice i główną aleję, dzielącą miasto na dwie części. Saloniki, dzięki swemu gospodarczemu rozkwitowi, stanowiły atrakcyjny kąsek i od zawsze przyciągały ze wszystkich zakątków ziemi kupców i piratów, często z intencjami rabunku.

Wspaniałe kościoły i budynki użyteczności publicznej zdobiły place miasta i przyciągały tłumy przybywające w celu wypełnienia swych religijnych i społecznych potrzeb. Tron arcybiskupi miasta uczcili wtedy swymi imionami pochodzący z innych regionów Józef Imnografos i Leon Matematyk, późniejszy dziekan Uniwersytetu Konstantynopola.

Świetlistą koronę Saloniki otrzymały jednak od swych własnych potomków, Cyryla i Metodego.




Konstantyn i Metody

Rodzice dwóch braci pochodzili z pobożnych rodzin. Ojciec Leon służył w Salonikach w armii, w której po krótkim czasie był awansowany do stopnia generała. Skupiał w swych rękach polityczną i wojskową władzę w Macedonii. Leon ze swą żoną mieli siedmioro dzieci z których ostatnie, Konstantyn, urodziło się w 827 roku. Metody prawdopodobnie urodził się w roku 820.

Cudowna atmosfera, zawsze napełniona modlitwą, która panowała w domu Leona stanowiła zarodek w życiu duchowym braci. Bardzo często i z prawdziwm entuzjazmem
odwiedzali oni wspaniałe kościoły miasta: Achiropiito (dosłownie: nie ręcznie zrobiony), Aghia Sophia (Świętej Zofii), a także kościół pod wezwaniem patrona miasta - Kościoł św. Dymitra, do którego co roku przychodzili oglądać procesję. Zdarzało się również, że Konstantyn i Metody wychodzili za mury miasta w celu poszukiwania klasztorów, malowniczo rozrzuconych po okolicznych wsiach. Ich zaangażowanie w religijne życie Kościoła ukształtowały żywot i światły charakter braci.


Kiedy ich ojciec zmarł, Metody właśnie ukończył studia. Uczęszczał on na specjalny program zajęć szkolący jedynie osoby przeznaczone na najwyższe stanowiska służby publicznej. Po studiach został mianowany przez cesarzową Teodorę  dowódcą prowincji Cesarstwa Greckiego "Sklavenia", która w większości była zamieszkiwana przez ludność słowiańską. Tam poświęcił się systematycznej nauce języka słowiańskiego, z którym był już zresztą częściowo zaznajomiony dzięki słowiańskim pracownikom jego rodziny.

Kilka lat później opuścił swoje biuro by przejść na emeryturę w regionie góry Bythinia, znanej nam dzisiaj jako góra Atos, przystań wielu mnichów z całego świata. Metody osiedlił się tam w jednym z klasztorów i poświęcił swe życie gorliwej modlitwie, praktyce i studiom teologicznym.


Konstantyn, który w ostatnich dniach swego życia zmienił imię na Cyryl, już od młodzieńczych lat wykazywał niezwykłe zdolności w nauce. Kiedy W wieku 14 lat
zmarł jego ojciec mały Konstantyn znał już na pamięć wszystkie pisma Grzegorza Teologa. Później udał się do Konstantynopola, by kontynuować studia na
uniwersytecie prowadzonym pod nadzorem Leona Matematyka, uznanego naukowca, byłego arcybiskupa Salonik. W stolicy pod opieką swego krewnego, a zarazem
premiera Theoktistosa, Obok Leona i Focjusza studiował geometrię, astronomię, muzykę, retorykę, literaturę, dialektykę i filozofię; posiadał niezwykłą
lekkość w nauce języków obcych. Oprócz języka greckiego, mówił biegle po słowiańsku, syryjsku, hebrajsku, samarytańsku, arabsku, turecku i łacinie;
prawdopodobnie miał również zdolność porozumiewania się w innych językach.


W przeciwieństwie do swojego brata, Konstantyn nie opuścił stolicy, nawet jeśli w pewnym momencie chciał go naśladować i udać się do ascetycznego klasztoru w
Bosforze. Został namaszczony na kapłana, mianowany następnie na bibliotekarza patriarchy, aby wreszcie objąć stanowisko profesora filozofii na uniwersytecie
w Konstantynopolu. Od tego czasu nazywano go Konstantynem Filozofem. Jego życie zawsze cechował ascetyzm.

Dwaj bracia przygotowywali się do wielkiej misji, na którą już wkrótce mieli być powołani. Poza niezwykłą zdolnością w podejmowaniu działań i godnym pozazdroszczenia szkoleniom naukowym, dążyli oni przede wszystkim do opanowania doskonałości duchowej. W tym celu w swych klasztornych celach nieustannie
starali się zbliżać z Bogiem poprzez codzienną modlitwę. Ciałem napewno byli to ludzie, ale duchem - bez wątpienia aniołowie.


Reorganizacja Bizancjum

Greckie Bizancjum przez ostatnie dwieście lat znajdowało się w stanie ekspansywnego wycofania (a co za tym idzie - "skurczenia" terytorialnego). Złożyły się na to trzy czynniki: po pierwsze, powtarzające się najazdy barbarzyńskich plemion (zwłaszcza z północy i południa), powodujących stałe straty w ludności; po drugie, niechęć w podboju zagranicznych terenów, i po trzecie, trwająca blisko sto lat wojna domowa o ikony. Powstałą sytuację postanowili wykorzystać z jednej strony Arabowie, z drugiej natomiast Słowianie, którzy po wieloletnich próbach zdołali pozbawić Bizancjum wielu z jego najbogatszych prowincji - m.in. Egipt, Palestynę, Syrię, oraz dużą część Tracji i Ilirii.


W tym samym okresie pod stałą presją znajdowało się również chrześcijaństwo. Choć od czasu zaniku prześladowań do momentu formowania się wyżej opisanej sytuacji w granicach imperium chrześcijaństwu udało się dotrzeć aż do głębin Afryki i najodleglejszych części Azji, od tego momentu zaczęło ono jednak szybko wycofywać się i tracić jeden po drugim, niemalże wszystkie swe obszary na tych kontynentach, aż do północnych obszarów Półwyspu Hemus.


W połowie IX wieku zauważamy radykalny zwrot w biegu rzeczy, z którym zbiegł się również koniec epoki ikonoklazmu. Rządy trzech mężczyzn: cesarza Michała III, premiera Vardasa i patriarchy Focjusza, zainicjowały wewnętrzne reformy bizantyjskiego hellenizmu, jego militarną reorganizację oraz duchowe ożywienie narodu. To właśnie duchowe ożywienie stało się główną siłą, która przyczyniła się do odrodzenia państwa.



Wyprawa do Saracenów

Część planu zakluczała się w konfrontacji z muzułmanami, którzy po przejęciu bogatych terenów imperium ciągle nie zaprzestawali najazdów, mających na celu
głównie grabież, także jego wschodnich prowincji. Wiele milionów chrześcijan nadal żyło pod panowaniem muzułmańskich Arabów. W tej sytuacji nieodzownym stało
się dla tych ludzi odzyskanie na nowo odwagi, a dla ich nowych władców - nieco łagodniejsze traktowanie podbitych ludów. Niestety Bizancjum nie było w stanie
znacząco wpłynąć na tę sytuację.

W roku 856 Focjusz został wysłany w celu politycznych negocjacji do Kalifatu w Bagdadzie. Kilka lat później, około roku 860 Konstantynowi powierzono kolejną
misję, której celem miało być spotkanie z Kalifem Moutavakil oraz przeprowadzenie pertraktacji doyczących poprawy sytuacji życia chrześcijan zamieszkujących  
tereny muzułmańskie. Istniała nadzieja, że dzięki tym rozmowom arabski fanatyzm oraz wściekłość będą powoli maleć; co więcej, wierzono, że duch zniewolonych
chrześcijan może odżyć na nowo na wieść o tym, że pewien potężny zwolennik chrześcijan odwiedził stolicę kalifatu, a przy tym wprawił w zażenowanie muzułmańskich teologów.

Konstantyn przybył do stolicy kalifatu wraz ze swym sekretarzem w dobie coraz większej presji i prześladowania chrześcijan. Władze w tym kraju zmuszały
chrześcijan, między innymi do malowania postaci diabła na drzwiach ich domów. Podczas swej wizyty Konstantyn został ironicznie zapytany przez muzułmanów, co
może oznaczać dany obraz. Odpowiedział im z cechującą go bystrością: "Widzę wizerunki diabła i stwierdzam, że wewnątrz tych domów mieszkają chrześcijanie;
diabeł odszedł z ich domów ze względu na to, że  nie może z nimi współistnieć. Te domy, na których przedstawień diabła nie ma, zapewne są ciągle przez niego
zamieszkiwane".

Podczas sympozjum, w dyskusji z muzułmańskimi teologami Konstantyn zwrócił uwagę na jedną z najbardziej oczywistych różnic pomiędzy chrześcijanami, a muzułmanami. Otóż chrześcijanie, powiedział, maszerują w kierunku osiągnięcia doskonałości, tocząc nieprzerwanie etyczne bitwy i pokonując na swej drodze wiele trudności; dzięki temu jednak ich końcowe osiągnięcia są głęboko duchowe. Muzułmanie natomiast nie podejmują etycznej walki, ponieważ ich prawo religijne nie zakłada żadnych ograniczeń, i dlatego nie są zdolni do etycznego wzrostu.

Misja Konstantyna do państw arabskich przyniósła wielką ulgę wśród chrześcijan. W drodze powrotnej zatrzymał się na krótko w klasztorze na górze Olimp, gdzie przebywał jego brat Metody aby spędzić wspólnie trochę czasu i odpocząć.



Wyprawa do Rosji

Ostatnia misja Konstantyna nie była faktem przypadkowym, ani też odizolowanym. Przez ostatnie dwa stulecia z powodu arabskiej inwazji zarówno chrześcijaństwo, jak i greckie imperium doznają skurczenia i tracą swą silną pozycję. Zbliżał się czas wielkiego przebudzenia i walki. Niestety, próba ekspansji na wschód nie przynosiła żadnego rezultatu. Ale nawet jeśli chrześcijaństwo w wyniku krwawej przemocy muzułmanów utraciło swe ziemie i wpływy na południu i wschodzie, to wciąż istniała jeszcze ostatnia nadzieja - kierunek północny.

Patriarcha Focjusz doszedł do wniosku, że Słowianie i Turcy z północy, a także Chazarowie, utrzymując kontakty z Grecją od długich lat, byli teraz gotowi do tego aby wejść do grupy narodów chrześcijańskich, a co za tym idzie, do kręgu ludności cywilizowanej.

W celu zabezpieczenia wszystkich działań idących w tym kierunku, na pierwszy plan wysunęła się konieczność wnikliwej analizy tradycji i konfiguracji języka Słowian, a następnie przetłumaczenie na ten język niezbędnych pism i ksiąg. W tym właśnie celu został sformowany w Konstantynopolu specjalny ośrodek Slawistyki, w którym mieli być szkoleni misjonarze i nauczyciele. Nadzorcą prac ośrodka został mianowany przez cesarza Michała i Focjusza Konstantyn, który od tego momentu staje się także odpowiedzialny za organizowanie wszelkich misji oświeceniowych.

W czerwcu 860 roku liczne oddziały rosyjskie, używając drewnianych kajaków, napadły z nieopisanym okrucieństwem na Konstantynopol. Focjusz w jednym ze swoich przemówień charakteryzuje to wydarzenie w następujący sposób: "nielogiczność ataku, jego nieoczekiwana prędkość, nieludzkie i okrutne zachowanie tych barbarzyńskich plemion, oraz ich agresywne przekonania przypominają jakby piorun wysłany z nieba". Na szczęście inwazja była odparta tak szybko i nieoczekiwanie, jak została wszczęta.

Rosjanie jako naród słowiański byli wtedy podporządkowani Waregom - małemu plemieniu skandynawskiemu, które przybyło znad jeziora Ładoga. Nawet mimo tego, że
Rosjanie zostali przez nich pokonani, ich język przetrwał, a Waregowie ostatecznie połączyli się z podbitym narodem i zmieszali się z nim. W tym okresie byli oni w posiadaniu obszarów między wielkimi rzekami - Dnieprem i Donem. Podczas inwazji na stolicę imperium greckiego, legendarnego Tsargradu, Rosjanie poznali jego blask i niesamowitą moc, którą wtedy posiadał.

Po tym wydarzeniu zdali sobie sprawę, że lepiej jest utrzymywać z Grekami przyjazne, niżeli wrogie stosunki. Bizancjum oczywiście pomagało im w tym. Taka sytuacja sprzyjała temu, ażeby wysłać w tamtym kierunku odpowiednich przedstawicieli w celu chrystianizacji Słowian na północy, a także Chazarów na wschodzie. Było to również korzystne z politycznego punktu widzenia, ponieważ chrześcijaństwo zawsze niosło za sobą moralną dyscyplinę i zaspokajało agresywne zamiary barbarzyńskich plemion wrogich chrześcijaństwu.

Cesarz i Focjusz nie mogliby znaleźć bardziej odpowiedniej osoby niż Konstantyn. Choć jeszcze niedawno wrócił z misji do Arabów, bez wahania zgodził się na rozporządzenie cesarza. W drodze do stolicy zabrał ze sobą swego brata, Metodego, który przebywał wtedy w monasterze na górze Olimp. Mimo tego, że Metody był starszy od Konstantyna, podporządkował się bratu, uznając go za słusznego dowódcę wyprawy. Pierwszy koncentrował się zawsze bardziej na modlitwie, podczas gdy drugi na organizacji. Z biegiem czasu jednak również Metody stał się bardzo dobrym organizatorem i reformatorem.

Dwóch braci udało się na łodzi na Półwysep Chersoński na Krymie. Reżim Krymu był bardzo zróżnicowany: na wschodzie dominowali Chazarowie, na północy Rosjanie, a na zachodzie Węgrzy. Również wnętrze półwyspu było zamieszkiwane przez przedstawicieli tych plemion, a także Greków oraz przedstawicieli życia zakonnego.

Pewnego dnia, gdy misjonarze odprawiali mszę w greckim klasztorze, zaatakował ich tłum Węgrów gotowy rozszarpać ich na kawałki. Bracia nie przerazili się wcale; powiedzieli jedynie: "Panie, zmiłuj się nad nami" i kontynuowali nabożeństwo. Kiedy napastnicy zobaczyli, że ich ofiary pozostały niewzruszonymi, zdumili się ogromnie i opuścili klasztor.

Na Krymie Konstantyn wykazał się swoją zdolnością w pisaniu oraz tłumaczeniu dzieł. To właśnie tam miał okazję spotkać wykształconych rabinów, u boku których miał szansę poprawić swoją znajomość języka hebrajskiego. Tam również przetłumaczył podręcznik gramatyki hebrajskiej, który następnie po raz pierwszy wychodzi na światło dzienne. Poza tym Konstantyn poznaje na Krymie starca-Samarytanina i zapoznaje się z Biblią jego wspólnoty (samarytański Pięcioksiąg), który udaje mu się w oryginale przeczytać.

Wśród Rosjan Konstantyn znalazł fragmenty Ewangelii i Psalmów przetłumaczone na język słowiański za pomocą syryjskich znaków. Wtedy po raz kolejny uświadomił on sobie, że potrzebuje nowego alfabetu, będącego w stanie odtworzyć wszystkie dźwięki języka słowiańskiego.

Tuż przed udaniem się na wschód, przedstawiciele misji zdecydowali się wydobyć z morza relikwie Świętego Klemensa, biskupa Rzymu. Bracia zanieśli je następnie do Kościoła w Chersonie, a część z nich przetransportowano do Rzymu. Według  tradycji, Klemens został zesłany do Chersonu około roku 100 n.e., gdzie następnie z przywiązanym do szyi kamieniem, został wrzucony do morza.  Na cześć Świętego Klemensa Konstantyn zdecydował się napisać dzieła: jego życiorys, uroczyste wypowiedzi oraz hymny.

Wyniki tej misji były bardzo znaczące. Jej przedstawiciele na czele z Konstantynem nie kierowali się wgłąb kraju, lecz skoncentrowali się na nawiązaniu kontaktów z przedstawicielami Rosjan na Krymie i obszarach na północ od półwyspu. Od tej pory Rosjanie zezwalali na swobodny wjazd greckich misjonarzy do ich kraju, a także na ustanowienie biskupa. W ten sposób zostały stworzone solidne podstawy dla pełnej chrystianizacji tego rozległego kraju podczas nadchodzącego stulecia.


Wyprawa do Chazarii


Po wielu miesiącach spędzonych na Krymie, misjonarze udali się do Chazarii. W tym samym czasie, przywódca Chazarów poprosił, wysyłając swą delegację, o przybycie misjonarzy do jego kraju. Pragnął on w ten sposób zdobyć zaufanie i akceptację wśród swego ludu, próbując udowodnić wyższość chrześcijaństwa w stosunku do religii żydowskiej i muzułmańskiej.

Dwaj bracia dostali polecenie aby odwiedzić ten kraj. Chazarowie, plemię genealogicznie powiązane z Turkami, zajmowali wtedy tereny rozciągające się od Krymu do dolnej Wołgi, a także od Morza Czarnego do Morza Kaspijskiego. Byli oni plemieniem o wiele  bardziej cywilizowanym od innych plemion tureckich, a ich kraj
stanowił biegun przyciągania dla Greków, Arabów i żydowskich kupców.

Zachowywali oni przyjazne stosunki z Bizancjum już od VII wieku. Cesarz Justynian II udał się w te regiony, a następnie poślubił jedną z córek tamtejszego kagana; kilkadziesiąt lat później, córka innego kagana, Irena została żoną Konstantyna V. Teraz przywódcy Chazarii czuli konieczność nawiązania ściślejszych stosunków z Bizancjum. Jednym ze sposobów było przyjęcie religii chrześcijańskiej. Wierzyli oni w jednego Boga, co było prawdopodobnie bezpośrednim wpływem chrześcijaństwa. Ale niestety już wtedy judaizm i islam zaczęły rozprzestrzeniać się wśród ludu i tym sposobem pozyskiwać zwolenników wśród byłych pogan. Sytuacja była bardzo pilna i należało reagować szybko.

Konstantyn i Metody opuścili Cherson na łodzi i zatrzymali się na wschodnim wybrzeżu Morza Czarnego. Itil był wtedy stolicą Chazarii, choć kaganowie żyli niegdyś również w Sarkel, mieście nieopodal ujścia Donu, zbudowanym przez bizantyjskich architektów.
Przy stole kagana odbyły się liczne dyskusje - z udziałem rzeczników judaizmu, a następnie islamu, lecz wrażenie wywarte przez chrześcijan było nieoczekiwanie wielkie i nieporównywalne z przedstawicielami innych religii. Dwustu przedstawicieli wyższej warstwy urzędniczej zostało na własną prośbę prawie natychmiast ochrzczonych przez misjonarzy; kolejni oświadczyli, że pragną wkrótce pójść za ich przykładem. To samo oznajmił kagan w liście do cesarza.

Misjonarze powrócili do Konstantynopola przeprawiając się ponownie przez Cherson.



Świat Słowian

Słowianie pojawiają się po raz pierwszy w historii pod koniec I wieku naszej ery. W tym czasie żyli oni na wschód od terenów Niemiec, w rejonie Wisły. Już w szóstym wieku znane były trzy plemiona: Słowianie, Wendowie i Antowie. Rozdzielały się one na mniejsze grupy, dla których jednak powszechnie używano zbiorowej nazwy Sklaweni lub Sklawenowie.

Po kolejnych ruchach, które rozpoczęły się w III wieku i trwały do IX wieku Słowianie rozprzestrzenili się na większej części Europy - od Donu do Alp i od Bałtyku aż do dzisiejszej Starej Płaniny. Działania, które podejmowali, przynajmniej na początku, były pokojowe. Ich wielki wzrost i rozwój można wytłumaczyć tym, że nie angażowali się w konflikty wojenne i dzięki temu nie ponosili powodowanych tym strat. W momencie kiedy osiedlili się na stałe na zajmowanych obszarach, zorganizowali się również pod względem militarnym.

W IX wieku ich pozycja była już ustabilizowana na zajmowanych nimi obszarach, wykluczając jedynie niewielkie zmiany, które nastąpiły na przeciągu kolejnych
lat. Jak już było wspomniane, Rosjanie w tym okresie byli w posiadaniu obszarów między Dnieprem i Donem, a w ich otoczeniu żyli również przedstawiciele innych słowiańskich plemion, które później zresztą zmieszały się z resztą ludu. Polacy mieszkali na terenie Wisły. Łaba była zamieszkiwana przez Wieletów, Obodrytów i Serbołużyczan, którzy później połączyli się z sąsiednimi plemionami. Morawianie, Czesi i Słowacy też zajmowali znany nam dzisiaj obszar, jak również część Panonii. Jej pozostała część była zasiedlana przez Słoweńców. Północna Iliria została podzielona między Chorwatów i Serbów, natomiast północna część Tracji była okupowana przez Bułgarów. Plemiona różnego pochodzenia zamieszkujące tereny greckie były wydalone, bądź wchłonięte w późniejszym okresie.


Słowianie mieszkali niczym nomadowie - w niewyszukanych chatach, które sami budowali. Powoli na ich terytoriach zaczęły namnażać się osady rolne i pasterskie; w celach bezpieczeństwa budowano forty i "grady", które następnie rozwinęły się w miasta. Rozwój ten rozpoczął się w IX wieku. Władza sądowa była ustanawiana przez ich wodzów i tradycję. Pismo i edukacja nie istniały.

W tym okresie było również niemożliwym istnienie na ziemiach Słowian kościołów. Zamiast kapłanów mieli magów, u których zasięgali rad w trudnych życiowych
chwilach. Obrzędy były odprawiane przez przywódców rodziny lub ojców, którzy również chronili ich święte symbole. Najprawdopodobniej pierwszym bóstwem Słowian była bogini płodności, co może tłumaczyć ich niemoralne życie seksualne. Nieco później na piedestale wiary pojawili się bóg słońca oraz bóg ognia, występujący pod różnymi imionami, zależnie od danego plemienia. Obok nich czczono całe mnóstwo nimf i duchów, które utożsamiano z ogniem, wodą, drzewami, a nawet domostwami. Czcili swych przodków, ale trudno było im przedstawić sobie piekło; wierzono, że dusza jest materialna i nawet po śmierci pozostaje na Ziemi. Wdowy we wspólnotach słowiańskich często popełniały samobójstwa ażeby być pochowanymi obok swych mężów; dzieci i osoby starsze w okresach głodu były zabijane. W porównaniu do innych narodów, droga do chrystianizacji Słowian była opóźniona. Było to spowodowane faktem, że przez wiele wieków byli nomadami i gdziekolwiek się osiedlali, zmuszali mieszkańców danego terytorium do całkowitego dostosowania lub, w przeciwnym razie, opuszczenia swojej ziemi. Gdziekolwiek spotykali chrześcijaństwo, niszczyli je - tak jak w Tracji, Ilirii i Panonii.

Pierwsze elementy chrześcijaństwa zapożyczyli Słowianie od mieszkańców wyżej wymienionych terenów. Ludziom tym, mimo że utracili oni religijną organizację
jako taką, udało się zachować podstawowe elementy wiary, które nieświadomie przekazywali najeźdźcom. Fakt ten odgrywa istotną rolę w zagadnieniu na temat
dlaczego to właśnie Słowianie południowi jako pierwsi zaadoptowali ideę jednego Boga. Ale wiara chrześcijańska rozprzestrzeniała się również za pośrednictwem jeńców wojennych, kupców i misjonarzy. Greccy misjonarze pracowali na terenie wszystkich narodów słowiańskich, podczas gdy Włosi i Niemcy ograniczali się jedynie do zachodnich Słowian.

Chrześcijaństwo pomogło Słowianom umocnić ich władzę państwową, zorganizować się społecznie i dzięki temu wejść do grona cywilizowanych narodów.



W oczekiwaniu na Wielką Misję

Po powrocie obu misjonarzy z Chazarii do Konstantynopola zarówno cesarz Michał III, jak i patriarcha Focjusz odczuwali ogromną satysfakcję. Korzystając z okazji starali się także przekonać Metodego aby nie wracał na Olimp, ponieważ uważali go za niezbędnego w służbie Kościołowi. Zaproponowano mu pozycję biskupa z zamiarem wysłania prawdopodobnie do Rosji, ale on odmówił; byli więc zmuszeni wysłać kogoś innego. Zgodził się jednak nie wracać na Olimp, i objął posadę igumena w klasztorze pod wezwaniem Polichroniusza na obszarze dawnej Propontydy, na wschód od miasta Kyzikos. W ten sposób, pozostał blisko stolicy.

Konstantyn został profesorem patriarchalnej Szkoły Teologicznej mieszczącej się w okręgu budowli Świętych Apostołów. Nauczał, studiował i przygotowywał się do czegoś wspaniałego, co już wkrótce miało nastąpić.

W roku 862 władca Moraw, Rościsław, wysłał delegację do Konstantynopola z prośbą o nauczyciela, który mógłby przekazać nauki chrześcijańskie obywatelom jego kraju. Prawo ustanowione przez Bizancjum i Patriarchat Ekumeniczny mówiło, ażeby sami przywódcy niecywilizowanych jeszcze narodów prosili o wysyłanie misji chrześcijańskich. W liście  wniesionym przez delegatów Rościsław pisał: "Jesteśmy Słowianami, ludźmi prostymi. Nasz naród odrzucił pogaństwo i otacza czcią
prawo chrześcijańskie, lecz brakuje nam nauczyciela, który przekazałby nam prawdziwą wiarę w naszym języku. Prawdopodobnie również inne narody zechcą podążać za naszym przykładem. Wyślij nam proszę, Panie, takiego biskupa i nauczyciela. W rzeczy samej, przez Was pożyteczne prawo przekazywane jest wszystkim narodom".

Natychmiast odbyła się rada z udziałem cesarza Michała III, premiera Wardasa, Patriarchy Focjusza i innych osobistości. Wszyscy jednogłośnie pragnęli Konstantyna, do którego cesarz skierował się tymi słowami: " Wiem, filozofie, że czujesz się zmęczony, ale musisz tam jechać, bo nikt inny oprócz ciebie nie jest w stanie poprowadzić tej misji". Filozof w swej ripoście odparł, że niezależnie od tego czy jest zmęczony, czy też chory, zrobi to z ogromną radością, pod warunkiem, że będzie istniał alfabet odpowiedni dla ich języka. Oczywiście, on sam dokonał tłumaczeń tekstów na język słowiański z użyciem greckich znaków, i zauważył, że nie wszystkie dźwięki odnajdują swe odpowiedniki. Cesarz przemówił: "Mój dziadek, ojciec i wielu innych poszukiwali alfabetu, lecz nie zdołali go odnaleźć. Jakże więc ja mogę to osiągnąć?". Konstantyn poczuł się w tym momencie słaby, ale cesarz kontynuował: "Jeśli zechcesz, to Bóg może pomóc ci odkryć ten alfabet, bo On daje tym, którzy proszą i otwiera tym, którzy pukają do Jego drzwi".

Filozof opuścił radę i, zgodnie ze swym zwyczajem, zaczął modlić się wspólnie z niektórymi ze swych współtowarzyszy. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Konstantyn, oświecony i napełniony Bożą mocą, stworzył pierwszy słowiański alfabet, a następnie zajął się tłumaczeniem części Ewangelii Świętego Jana "Na początku było Słowo".

Skrypt stworzony przez Cyryla nazywany jest głagolicą, której za podstawę posłużyła grecka minuskuła. Litery danego alfabetu zostały następnie zaokrąglone, skomplikowane i w pewnym stopniu zmienione przez uczonego. W przypadku dźwięków nieobecnych w języku greckim, Cyryl używa znaków hebrajskich lub innych
wymyślonych przez siebie. Poprzez ten skomplikowany skrypt chciał on podkreślić zarówno językową, jak i narodową odrębność i osobliwość Słowian. Nieco później skrypt został zmieniony - grecka majuskuła zastąpiła małe litery, a całość uległa uproszczeniu.W ten sposób powstał powszechnie znany alfabet zwany "cyrylicą".

Językiem, na który zostały przetłumaczone przez braci Cyryla i Metodego teksty biblijne i liturgiczne, był język używany wówczas przez południowe plemiona słowiańskie, zamieszkujące tereny greckiego imperium. Wielu Draguwitów oraz Sagudatów podróżowało w owym okresie w celach handlowych do Tesalonik; wielu
również pracowało tam w charakterze sług rodzin szlacheckich. Członkowie tych rodzin oraz kupcy byli zmuszeni do uczenia się słów i wyrażeń tego obcego im języka, gdyż kulturowo słabo rozwinięci imigranci nie byli w stanie nauczyć się skomplikowanego języka greckiego. W przeciwnym wypadku komunikacja byłaby niemożliwa. Oczywiście ludzie o intelekcie Konstantyna i Metodego nie mieli większego problemu w zrozumieniu mechanizmu tego języka.

Ze względu na to, że od rozdziału słowiańskich plemion minęło zaledwie czterysta lat, ich dialekty nie różniły się w dużym stopniu między sobą. A więc dla przykładu, południowy dialekt słowiański był zrozumiały także dla Słowian północnych i zachodnich.Forma językowa wykorzystana przez dwóch braci nie była identyczna z istniejącym już dialektem mówionym, jako że pismo uległo zmianie. Pojawiły się nowe typy językowe, więcej wyrazów złożonych, a cały system języka uzyskał bardziej uroczysty charakter. Choć w pewnym stopniu sprawiał on wrażenie sztucznego i nigdy
zasadniczo nie został użyty w charakterze mówionym, to język ten stał się podstawą rozwoju wszystkich narodowych języków słowiańskich i stanowił narzędzie jedności Słowian od wtedy aż do dzisiaj.

Konstantyn przed rozpoczęciem wielkiej podróży, przełożył cztery Ewangelie, listy Nowego Testamentu oraz zbiór tekstów patrystycznych. Przygotował również
gramatykę i zbiór przemówień. We wstępie do tłumaczonych Ewangelii, zawarł jeden ze swych wierszy, który ukazuje aspiracje misjonarzy:


Usta, którym słodycz nie znana,
nieczuły czynią z człowieka kamień.

Lecz nade wszystko dusza bez księgi
jawi się w ludziach jako umarła.
Jakoż to wszystko, bracia, pojmując
radę dajemy tak wam potrzebną,
a która ludzi wszystkich odłączy

Od bydlęcego i w żądzy życia,
byście w rozumie swym nierozumnym,
w obcym języku słuchając słowa
jak głosu miedzi go nie słyszeli.



Misja morawska

W IX wieku na obszarze zamieszkiwanym przez Morawian panował ustrój monarchiczny typu feudalnego. Tereny te, niegdyś zamieszkiwane przez Longobardów, były wtedy podporządkowane państwu niemieckiemu, tak samo zresztą jak Czesi, Słowacy, oraz inne grupy polskich i słowiańskich plemion znad Łaby. Narody te, podrywane częstymi falami rewolucyjnymi, dzięki którym osiągały okresową niezależność i niepodległość, przeżywały fazę rozwoju, który zatrzymał się kilkadziesiąt lat później z powodu podboju Węgrów.

Chrześcijaństwo zaczęło rozprzestrzeniać się wśród Morawian z pomocą greckich, włoskich i niemieckich misjonarzy. Władca oraz wielu przedstawicieli szlachty zostali ochrzczeni już na samym początku, natomiast pozostały naród ciągle pozostawał pod wpływami pogaństwa. Gdy książe Rościsław mówił, że lud przyjął wiarę chrześcijańską, wyprzedzał wydarzenia, które w głębi duszy wierzył, że nie będą zbytnio zwlekać. Zwrócił się do Bizancjum z prośbą o przydzielenie biskupa, ażeby następnie móc rozpowszechnić wiarę chrześcijańską na terenie całego kraju, a co za tym idzie, stworzyć Kościół. Powody, dla których książe zwrócił się właśnie do Bizancjum były dwa: po pierwsze, wiedział, że istniały przygotowane już tłumaczenia ksiąg kościelnych w języku słowiańskim, a po drugie, nie obawiał się politycznych ingerencji Bizancjum (co przeciwnie, miałoby miejsce w przypadku Niemców).

Bizancjum nie wysłało biskupa, ponieważ zgodnie z greckimi zasadami prawosławnymi biskupi mieli prawo zarządzać jedynie określoną prowincją, z wykluczeniem prac misjonarskich. Dlatego też zamiast biskupa wysłano zespół misjonarzy. Grupa ta, na czele z liderami Konstantynem i Metodym, wyruszyła na Morawy wiosną 863 roku. W skład grupy misjonarzy wchodzili również Klemens, Naim, Angelariusz, Sawa i inni towarzysze, którzy w późniejszym okresie zostali wyróżnieni za swą pracę misyjną.

Przewodniczący misji został wyposażony przez cesarza Michała III w oficjalny list mówiący: "Oto ja posyłam Ci tego, któremu Bóg objawił ten alfabet. Jest on człowiekiem pobożnym i ortodoksyjnym; prawym i mądrym filozofem".

Prawdopodobnie droga misjonarzy prowadziła przez miasta: Traianupoli, Filippi, Saloniki, Skopje, Nisz, Singidunum (Belgrad) i Sirmium, aż do morawskich granic, gdzie oczekiwali na nich delegaci cesarza. Greccy misjonarze zostali bardzo ciepło przyjęci przez Morawian. Zwłaszcza, że był to nie mały zaszczyt dla przedstawicieli tego dumnego, ale jakkolwiek niewykształconego narodu gościć tylu wykształconych mnichów bizantyjskich, przynoszących im w darze alfabet, jak również wiele ksiąg przetłumaczonych na język słowiański.

Pierwszym przystankiem misjonarzy był pałac Rościsława, położony w dzisiejszych Mikulczycach. Następnie przenieśli się do dzielnicy znanej nam dziś jako Stare Nesto, od dawnych czasów zamieszkiwanej przez pierwszych bizantyjskich misjonarzy oraz wielu kupców greckich. W owych latach dzielnica ta była nazywana Belehradem.

Morawianie żyli ze swymi rodzinami w wiejskich osiedlach. Każdy region miał jeden lub kilka fortów - "gradów", które zamieszkiwali przywódcy wraz ze swymi armiami. Te same forty nieco później przekształciły się w miasta. Belehrad był najprawdopodobniej jedynym fortem Moraw, już wtedy przekształconym w miasto.

Konstantyn i Metody poświęcili się swej pracy, której zawsze towarzyszyły systematyczność i skuteczność. Już na początku założyli szkołę dla młodzieży
pochodzącej z rodzin szlacheckich, w której młodzi ludzie mogli oddawać się nauce alfabetu i gramatyki oraz badaniu Pisma Świętego i praktykom liturgicznym. Jednocześnie bracia rozszerzyli swoje nauczanie, głosząc Ewangelię również wśród prostego ludu oraz chrzcili tych, którzy przyjęli chrześcijaństwo; swych
współpracowników postanowili wysłać do najbardziej oddalonych obszarów kraju. W ten sposób chrześcijaństwo, które do tamtego okresu posiadało jedynie niewiele drewnianych kościółków w paru osadach, rozprzestrzeniło się teraz we wszystkich zakątkach kraju, nie tylko wśród Morawian, ale także wśród Czechów, Słowaków i Polaków.

Misjonarze tłumaczyli księgi liturgiczne, tak aby mogły być powoli używane podczas liturgii zgodnie z porządkiem kalendarza. Poza tym wznoszono wiele kamiennych kościołów, które zachowały się do dzisiaj i są obiektem archeologicznych odkryć.

Praca tych greckich misjonarzy była znacznie bardziej udaną i owocną niż praktyka ich włoskich lub niemieckich braci. Bez względu na to jednak Grecy zaakceptowali ich pomimo tego, że dopuszczali się oni wielu nadużyć, a także wprowadzali do obrządku przesądy pochodzące z pogańskich wierzeń Morawian. Ale zamiast tego bracia z zachodu zaczęli przyjmować wrogą postawę w stosunku do Cyryla i Metodego, próbując ich zniechęcić. Jako pretekst wybrali moment, gdy Rościsław w 864 roku, niedługo po przybyciu misjonarzy, podporządkował się władzy Ludwika II Niemieckiego. Twierdzili oni, że Bóg może być czczony jedynie w trzech językach: hebrajskim, greckim i łacińskim (to znaczy językach użytych przez Piłata na Krzyżu Pana), ale nie w języku słowiańskim. Konstantyn natychmiast obalił ich zarzuty i określając je piłatyzmem oraz trójjęzyczną ideologią. Przyczyny tego ataku były oczywiście inne. Niemcy nie sympatyzowali z Bizancjum i dlatego byli oburzeni formalnym zaproszeniem greckich misjonarzy. Grecy ze swojej strony ignorowali Niemców i uważali ich za barbarzyńców, dążących do opanowania tytułu cesarza i autokraty. Słowianie nie bez powodu od początku określali ich słowem "niemiec", tzn. barbarzyńca. Przywódcą
niemieckich duchownych Moraw był wtedy Wiching, podczas gdy Włochów - Jan.

Rościsław, będąc w trudnej sytuacji i doznając politycznych nacisków, starał się doprowadzić do kompromisu przeciwników. Zaprosił więc wszystkich przedstawicieli grup do wyrażenia swoich poglądów, ale niestety nie doszło do porozumienia.

Misjonarze pozostali w tym okresie na Morawach trzy lata i cztery miesiące, czyli od zimy 863 roku do początku roku 867. Wykształcili i przeszkolili wielu uczniów, w tym 100 teologów; ciągle jednak brakowało im kapłanów, którzy mogliby przeprowadzać nabożeństwa. Wiadomo było, że jedynym prawdziwym księdzem wśród nich był Konstantyn, jakkolwiek wielu z jego towarzyszy oraz dawnych misjonarzy greckich posiadało święcenia kapłańskie. Nie wystarczało to jednak do tego, aby pokryć potrzeby Kościoła, które nieustannie wzrastały. Nie pozostało im nic innego jak tylko wyświęcić na biskupa jednego lub dwóch duchownych, ażeby kapłaństwo mogło się w naturalny sposób rozprzestrzeniać.


W Rzymie

Dwóch braci opuściło Morawy, zostawiając tam część swoich towarzyszy. Pierwszym celem wędrówki stała się miejscowość Vladinski Kostel, stolica Panonii. Ten kraj, niegdyś należący do imperium rzymskiego, był teraz zamieszkiwany przez Słoweńców. Chrześcijaństwo, przez lata tłumione, znów zaczynało się odradzać.

Władca Panonii - Kocel był chrześcijaninem i zazdrościł Morawianom, którzy sprowadzili do swojego kraju tak świetnych nauczycieli. Po wielokrotnych konwersacjach, które miały miejsce już dużo wcześniej, teraz król Kocel oczekiwał greckich nauczycieli i misjonarzy w swoim kraju, którzy mieli przekazać swe nauki Słoweńcom. Oczekiwał na nich z uzasadnionym entuzjazmem; sam nauczył się słowiańskiego skryptu i czytał ich książki. Bracia pozostali w Panonii sześć miesięcy i zdołali przeszkolić 50 uczniów.

Misjonarze kontynuowali swą wędrówkę. Jaki był ich cel? Oczywiście, Konstantynopol. Zadanie, które im powierzyli cesarz Michał III i patriarcha Focjusz miało ogromną wagę. Bracia wiernie wypełniali rozkazy swoich zwierzchników i teraz, widząc, że Kościoły Moraw i Słowenii mogą być zorganizowane w metropolie, udawali się do stolicy imperium aby dokonać chirotonii.

Niestety jeszcze przed opuszczeniem Panonii (Słowenia) dotarły do nich złe wieści. Borys - władca Bułgarii odłączył bułgarski Kościół od wpływów patriarchatu i zwrócił się w kierunku zachodnim. Teraz, ponieważ nie było to najlepszym rozwiązaniem aby przechodzić w drodze do Konstantynopola przez terytorium Bułgarii, misjonarze musieli przeprawić się drogą morską i w tym celu udali się do Wenecji. Tam zostali przyjęci przez biskupów, kapłanów i mnichów w sposób niezwykle agresywny; oskarżano ich o używanie języka słowiańskiego podczas nabożeństw. W odpowiedzi na to Konstantyn broniąc swego stanowiska, przekonywał, że wszyscy ludzie mają prawo do czytania Biblii i uwielbiania Boga w swoim ojczystym języku.

Misjonarze, którzy znajdowali się pod stałą kontrolą Wenecjan, zostali wezwani do Rzymu na przesłuchanie przez silnego opozycjonistę Focjusza - papieża Mikołaja I. Przybyli tam w grudniu 867 roku, lecz na miejscu spotkały ich ogromne zmiany. Papież Mikołaj I zmarł, a jego miejsce zajął Adrian II. Zarówno nowy papież, jak i duchowieństwo oraz lud Rzymu przyjęli misjonarzy z ogromnym entuzjazmem, który został wytłumaczony nieco później - bracia z Salonik przybywali do nich z wielkim darem - relikwiami świętego Klemensa. Z tego powodu, a także dlatego, że papież chciał utrzymywać dobre stosunki z Konstantynopolem, zadanie misjonarzy zostało wypełnione bez większych przeszkód. Papież przyjął słowiańskie księgi i umieścił je w głównym kościele miasta.

Nieco później na polecenie papieża biskup Formozus - późniejszy papież - oraz biskup Gauderich, dokonali namaszczenia Metodego i trzech jego uczniów na kapłanów, a dwaj inni towarzysze zostali mianowani lektorami. Liturgia, która odbyła się po procesie chirotonii była odprawiana w języku słowiańskim.

Dwaj bracia i ich uczniowie pozostali w greckich monastyrach Rzymu, oczekując chirotonii na biskupów. Czas jednak mijał, a chirotonia opóźniała się. Papież wahał się, ponieważ bał się rozprzestrzenienia greckich wpływów na obszarze, który uważał za własny.

W międzyczasie Konstantyn, który zawsze był słabego zdrowia zachorował. Kiedy zrozumiał, że zbliża się jego koniec, przywdział swe szaty liturgiczne, w których pozostał cały dzień i pełen szczęścia rzekł: "Nie jestem już sługą cesarza ani kogokolwiek innego na tej ziemi, jak tylko wszechmocnego Boga. Ja nie istniałem; istnieję i będę istnieć w wieczności. Amen". Następnego dnia ubrał się w zakonną szatę, a następnie przybrał imię Cyryl. Pozostał tak przez 50 dni. Kiedy poczuł, że dzień jego śmierci jest blisko, modlił się: "Panie, mój Boże, który stworzyłeś wszelkie zastępy anielskie i moce niebieskie, Ty, który rozpostarłeś niebiosa, ustanowiłeś ziemię i stworzyłeś wszystko z niczego; Ty, który zawsze słuchasz tych, którzy pełnią Twoją wolę, obawiają się Ciebie i zachowują Twe przykazania, usłysz moją modlitwę i strzeż swego wiernego stada, na którego czele umieściłeś mnie, Twego sługę niezdolnego i niegodnego. Chroń je od bezbożnych i pogańskich sił zła tych, którzy bluźnią przeciw Tobie. Unicestwij herezję trzech języków".

Zmarł w wieku 42 lat w roku 869. Papież wydał polecenie zorganizowania wielkiego i uroczystego pogrzebu, lecz Metody nie wyraził zgody. Pragnął przenieść relikwie swego brata do Konstantynopola, lecz Rzymianie surowo się temu sprzeciwili. Cyryl został pochowany w kościele św. Klemensa, po prawej stronie od Świętego Ołtarza.



W Słowenii

Morawianie i Słoweńcy niecierpliwie czekali na braci, których przybycie ciągle jednak się odwlekało. Kocel, władca Słowenii prosił o przybycie Metodego w swych pismach, lecz dopiero na wiosnę 869 roku, niedługo po śmierci Cyryla otrzymał odpowiedź od papieża. Papież w swoim liście skierowanym do Kocela i do Rościsława wychwalał prawego ducha religijności, który mocno przebijał w charakterze Metodego; poza tym wydał polecenie przeprowadzania nabożeństw w języku słowiańskim oraz określił wilkami wszystkich tych, którzy ignorowali księgi napisane w tym właśnie języku.

Jednak niezadowolenie w Słowenii rosło. Słoweńcy prosili o wysłanie im biskupa, a papież ciągle wahał się w wyświęceniu Metodego na biskupa, ponieważ obawiał się możliwości stworzenia przez niego niezależnego Kościoła w Słowenii i na Morawach. Kocel zdecydował się w tym wypadku działać. Wysłał z powrotem do Rzymu Metodego z eskortą 20 słoweńskich urzędników i zażądał jego namaszczenia na biskupa ostrzegając, że w przeciwnym razie zwróci się o to do Bizancjum.

Determinacja oraz wiara słowiańskiego władcy zwyciężyły. Papież dokonał chirotonii Metodego na godność biskupa, a sam przeniósł się do stolicy Słowenii, przyjmując tytuł arcybiskupa Sirmium, dawnej stolicy Ilirii, położonej na południe od Dunaju.

System, który funkcjonował w Kościele po okresie działalności Cyryla i Metodego był autokefaliczny, zgodnie z bizantyjskim systemem percepcji. Rozróżniamy dwa wielkie fragmenty zjednoczonego wtedy Kościoła, biorąc pod uwagę ich różnice pod względem tradycji i mentalności. Na zachodzie utrzymywała się filozofia absolutnej koncentracji i jedności, odziedziczona jeszcze z czasów starożytnego Rzymu; obowiązywało całkowite podporządkowanie obszarów chrześcijańskich i ich organizacja jako jednostek jednego i nierozerwalnego Kościoła Zachodniego, używanie łaciny oraz zależność - w tym okresie - od władzy państwa niemieckiego. Na wschodzie panował ideał federalnego związku, odziedziczony z dawnych tradycji greckich i chrześcijańskich, zakładający istnienie na obszarach chrześcijańskich systemu autokefalicznych Kościołów, używanie lokalnych języków na potrzeby liturgii oraz podporządkowanie władzy politycznej niezależnych państw.

W ten sposób Kościół ten administracyjnie nie zależał ani od Konstantynopola, ani też od Rzymu, lecz utrzymywał kontakty z obiema stronami. Jego podwaliny zostały założone zgodnie z instrukcjami Konstantynopola oraz greckim duchem autonomii. W rzeczywistości, stanowił on prototyp dla innych słowiańskich Kościołów, które powstały nieco później, z tą tylko różnicą, że miały one więcej szczęścia jeżeli chodzi o problem obcych interwencji.

Aktywność Metodego była silniejsza teraz, gdy zajmował wyższe stanowisko. Namaścił na duchownych Ogromną część swoich uczniów - Słoweńców, Chorwatów i Serbów, do których została przeciągnięta jego jurysdykcja. Chorwaci i Serbowie przyjęli pierwszych misjonarzy z bizantyjskich posiadłości nad Adriatykiem.

Chrześcijaństwo stawało się w tym okresie coraz bardziej powszechne na tym obszarze oraz wzrastało w mocy i duchowości. Wszystkie trzy Kościoły utrzymywały
słowiański charakter, z wyjątkiem chorwackiego, który po pewnym okresie zaczął swój zwrot w kierunku Rzymu za panowania Branimira, który w roku 879 zamordował Zdeslawa. W Słowenii sytuacja ta została częściowo zachowana do naszych czasów, mimo że w późniejszym czasie rozpoczął swą dominację na tych ziemiach katolicyzm. Tam też zachowało się początkowe pismo słowiańskie - głagolica.

W tym samym czasie Metody dokonał chirotonii wśród wielu swoich uczniów z Moraw, których wysłał z powrotem do ich kraju, aby mogli kontynuować misję chrześcijańską. Wśród nich znajdował się również Gorazd.

Działalność ta zakończyła się jednak dosyć prędko. Przedstawiciele niemieckiego Kościoła oraz przywódcy polityczni byli niezadowoleni z wyników działalności Metodego. Jego praca wypełniała słowiański Kościół nie tylko słowiańskim, ale również greckim charakterem, zamykając tym samym drogę do istniejącej w tym okresie tendecji ideologicznego zwrotu w kierunku Niemiec, co stanowiło powód wielkiego rozczarowania łacińskiego duchowieństwa.

W tym okresie Ludwik II Niemiecki, eskortowany przez trzy zbrojne armie najechał na Morawy, ponownie je sobie podporządkowując. Rościsław, który wcześniej zaprosił greckich misjonarzy do swego kraju, został zdetronizowany, a następnie oślepiony. Kocel obawiał się, że czeka go ten sam los. Z tego też powodu, kiedy niemieccy duchowni aresztowali Metodego w Słowenii i odwieźli go do Niemiec, nie zareagował.

W listopadzie 870 roku Metody został postawiony przez biskupów bawarskich w Regensurgu przed sądem. Twierdzili oni, że rzekomo opanował on tereny przynależące do arcybiskupstwa Salzburga.

W tym okresie panowała silna tendencja uniezależnienia i oddzielania się niemieckiego Kościoła od Rzymu, co potwierdza również niniejszy przykład. Metody stojąc przed władcą niemieckim Ludwikiem nazwał swych prześladowców "barbarzyńcami". Po procesie został uwięziony w klasztorze Elwagen w Szwabii, przerwano mu oprócz tego możliwość komunikowania z papieżem, a jego posłańca - mnicha Łazarza - zabito. Wielu z uczniów Metodego uciekło na Morawy, do Chorwacji oraz do Serbii, podczas gdy inni pozostawali w ukryciu w Słowenii.

Papież Adrian w zasadzie nigdy nie dowiedział się o tych wydarzeniach, a nowy papież Jan VIII został o wszystkim poinformowany dosyć późno. Zaraz po tym postanowił wyrazić swój sprzeciw i niezadowolenie z powstałej sytuacji uwięzienia Metodego w liście do Ludwika. Podobne listy papież wysłał również do arcybiskupa Salzburga Adalwina oraz innych biskupów niemieckich.

Po tej interwencji Metody, skazany wcześniej przez swoich prześladowców na dożywocie, został uwolniony.




Powrót na Morawy  

Interwencja papieża nie była jedynym powodem uwolnienia Metodego. Przyczyniło się do tego mianowicie pośrednictwo cesarza Bazylego I Macedończyka, który w roku 872 wysyła delegację do Ludwika, zmieniając tym samym sytuację na Morawach. Nowy władca Moraw, Świętopełek, bratanek Rościsława, uzyskuje niepodległość po nowej rewolucji, wśród liderów której znajdował się również ksiądz Sławomir. Duchowieństwo słowiańskiego Kościoła Moraw zawsze działało z myślą o politycznej niepodległości swojego kraju.

Po dwóch i pół roku pozbawienia wolności Metody został uwolniony. Teraz już nie zamierzał wracać do Słowenii, lecz na Morawy, utrzymując tytuł arcybiskupa Sirmium. Jego liczni uczniowie przyjęli go z entuzjazmem, gdy powrócił do nich latem 873 po sześciu latach nieobecności.

Od tego momentu rozpoczyna się szczytowy okres dla nowopowstałego na Morawach Kościoła. Wielki misjonarz podjął podwójne zadanie. Z jednej strony kontynuował  kształcenie teologów, duchownych i nauczycieli, z drugiej zaś nieprzerwanie zajmował się nauczaniem szerokich mas ludzi. Duchowni zostali rozesłani we wszystkie regiony kraju, podczas gdy mieszkańcy, oswobodzeni od pogańskich religii swoich przodków, uwierzyli w jedynego prawdziwego Boga. Następnie odwiedził wszystkie obszary, które wchodziły w skład kraju Świętopełka i były zamieszkiwane przez Słowian (Czechy, Saksonia Śląska i południowa Polska). Metody sam ochrzcił pierwszego chrześcijańskiego władcę Czech Borzywoja I, niedługo po czym udał się w kierunku Kijowa, gdzie głosił Słowo Boże Rosjanom.

Misja na Morawach była przeprowadzana w bardzo trudnych warunkach, ponieważ po przegranej bitwie Świętopełek w 874 roku został zmuszony do poddania się Niemcom. Zachowanie niemieckich duchownych znów stawało się zuchwałe; władca, w celu uniknięcia nieporozumień i starć postanowił rozwiązać problem religii w sposób następujący: on sam trzymał się łacińskiego obrządku, podczas gdy jego lud uczęszczał na nabożeństwa w języku słowiańskim. W ten sposób Metody zaczął powoli oddalać się od władcy, zwłaszcza w momencie, gdy przeniósł on swoją stolicę do odległej Nitry. W sytuacji tej niemałą rolę odegrały również skargi wynikające z komentarzy Metodego na temat moralności Świętopełka. Z tych właśnie powodów, a także ze względu na to, że ogólnie władca oraz ludzie z jego świty chcieli unikać jakichkolwiek sporów z Niemcami, grecka misja znalazła się w niekorzystnym położeniu.

Świętopełek, naciskany przez dwóch księży - niemieckiego Wichinga i włoskiego Jana - zwrócił się do papieża Jana VIII, mając na celu przeniesienie odpowiedzialności za swoje działania na osobę drugą. Papież napisał wówczas do Metodego: "Słyszeliśmy, że głosisz wszystkim, że Kościół rzymski nie został wzniesiony przez Piotra, czołowego z apostołów i prowadzisz tym samym lud do zguby. Domagamy się więc w tym liście, ażebyś natychmiast zjawił się przed nami, byśmy mogli cię wysłuchać i zapoznać się z twoimi naukami. Zostaliśmy również poinformowani, że przeprowadzasz nabożeństwa w języku barbarzyńców, to znaczy słowiańskim, podczas gdy Paweł, biskup z Ankony, dostarczył ci list, w którym zostało surowo zabronione wykonywanie świętych liturgii w tym języku".

Zaproszenie do Rzymu było również uzasadnione potrzebą papieża, aby zobaczyć, czy Metody rzeczywiście trzymał się wszystkich tych zasad, których w formie pisemnej i ustnej obiecał papieżowi rzymskiemu przestrzegać.

Metody był zmuszony udać się do Rzymu w roku 879, gdzie czekał go sąd. Jednocześnie został wysłany również przedstawiciel morawskiego władcy, Wiching,
którego Świętopełek naznaczył jako następcę Metodego w wypadku odwołania. Na miejscu jednak sytuacja uległa zmianie. Osobowość Metodego była tak silna, że  jedynie swą obecnością udało mu się wpłynąć na przebieg wypadków. Poza tym, było oczywistym, że w tym okresie różnice w poglądach papieży wywoływały niemałe
zamieszanie. Inaczej wypowiadał się były papież, inaczej jego następca, nie mówiąc już o tym, że często poglądy polityczne nawet tej samej osoby były niekonsekwentne. Zmiany w poglądach Jana wynikały z obawy odcięcia się Słowian Zachodnich od wpływów rzymskich, co zresztą stało się z Bułgarami.

W tej sytuacji Jan VII w nowym liście wymaga rzeczy zupełnie przeciwnych temu, czego domagał się w swej poprzedniej korespondencji. Pisze, że po krótkim przesłuchaniu Metodego stwierdził, że jego wiara odpowiada symbolowi wiary Kościoła rzymskiego, który w tym czasie nie różnił się od Kościoła greckiego. Termin "filioque", czyli, że Duch Święty pochodzi także od Syna, nie był jeszcze wtedy wprowadzony do nauk Kościoła, niemniej jednak istniał jako pojęcie, popularne zwłaszcza w kręgu niemieckich teologów. Ponadto papież poprosił, aby Księgi Pańskie były głoszone również w języku słowiańskim, ze względu na to, że Biblia nakazuje oddawać chwałę Panu, nie tylko w trzech, ale we wszystkich językach świata.

Metody, chcąc ukazać swą obojętność wobec zaistniałej sytuacji, przetłumaczył na język słowiański także łacińskie liturgie, które były wtedy w użyciu, ażeby w swoim Kościele miał możliwość przeprowadzania nabożeństw zarówno w tradycji wschodniej, jak i zachodniej.

W ten sposób Metody powrócił na Morawy usprawiedliwiony jako biskup. Papież jednak, aby zadowolić swego władcę kazał Metodemu namaścić Wichinga na biskupa
Nitry i zażądał jeszcze jednej osoby, tak aby w regionie mogła powstać metropolia z trzema biskupami na czele.



W Konstantynopolu

Upłynęło wiele lat od czasu kiedy w 863 roku dwaj bracia opuścili Konstantynopol. Ich plan powtórnego odwiedzenia tego miasta w 867 roku nie mógł być zrealizowany. W następnym roku Cyryl zmarł, a Metody, w mozole nieustannej pracy i pośród tysięcy przeszkód, nigdy nie znalazł okazji do powrotu. Ale zawsze twierdził, że powinien próbować zrealizować tę długą podróż z wielu powodów. Po pierwsze, ponieważ chciał jeszcze jeden raz ujrzeć miejsce, w którym się urodził, był wychowywany, studiował i mieszkał w młodości; po drugie, ponieważ konieczną była wymiana myśli z bizantyjskimi władcami na temat jego pracy, a po trzecie, ponieważ niemieccy duchowni szerzyli pogłoski, że Metody stracił zaufanie do greckiego cesarza. Poza tym, wizyty w stolicy zażądali patriarcha Focjusz i cesarz Bazyli.

W roku 881 papież Jan poprosił Metodego o powtórny przyjazd do Rzymu, w sytuacji gdy Wiching kontynuował swe oskarżenia. Ale tym razem misjonarz odmówił, wierząc że należy położyć kres tym niekończącym się pytaniom i oskarżeniom. Fakt ten stał się dodatkowym powodem, który przyspieszył jego transfer do Konstantynopola.

Podróż odbyła się w roku 881. Lud stolicy oraz tamtejsi władcy i duchowni witali go z ogromnym entuzjazmem. Wiedzieli o jego wspaniałych osiągnięciach w odległych krajach Europy Środkowej, więc ich radość gdy ujrzeli Metodego z bliska była nie do opisania. Bizantyjczycy zatwierdzili dzieło, którego dokonał w tych krajach i dyskutowali o przyszłości słowiańskiego Kościoła na zachodzie. Niestety, w sytuacji gdy na drodze między Bizancjum i Morawami znajdowała się sprawa Bułgarii, Konstantynopol nie mógł okazać mu jakiejkolwiek znaczącej pomocy. W tej sytuacji zasugerowano mu, aby zachował on autokefaliczny Kościół i nie przyjmował żadnych interwencji z zewnątrz.


Przy tej okazji Metody poinformował Focjusza o rozprzestrzenianiu się nauk dotyczących pochodzenia Ducha Świętego także od Syna. To właśnie wtedy patriarcha napisał swój znany list, w którym przeciwstawiał się tym naukom. W Konstantynopolu Metody zostawił jednego kapłana i jednego diakona w charakterze swych przedstawicieli, ale też w celu zarządzania instytutem slawistyki.

W drodze powrotnej Metody zatrzymał się w Bułgarii, i na spotkaniu z królem Borysem w Presławie udzielał mu porad na temat kształtowania Bułgarskiego Kościoła. Obiecał też wysłać mu swoich uczniów do pomocy, którzy rzeczywiście udali się tam, lecz dopiero po jego śmierci.


Ostatnie lata

Po powrocie z Konstantynopola, misjonarz gorliwie oddał się w tłumaczeniom tekstów, niezbędnych dla jego Kościoła. Przypuszcza się, że w stolicy zwrócono mu szczególną uwagę aby był bardzo ostrożny w tym zakresie. Niestety wcześniej koleje życia i liczne obowiązki zmusiły go do zaniedbania tej części jego pracy.

W roku 883 przetłumaczył cały Stary Testament, za wyjątkiem Psalmów, które uprzednio były przetłumaczone przez Cyryla, i Księgi Machabejskiej. Zaczął on swoje tłumaczenie w marcu, a ukończył je już siedem miesięcy później, w przeddzień święta swego opiekuna - św. Dymitra.

Metody przetłumaczył również część tekstów patrystycznych oraz Prawo kanoniczne. W ten sposób podarował on Morawianom i reszcie Słowian, ich pierwsze prawa pisane, które pozwoliły następnie na powstanie życia społecznego, niezależnego od woli władców, opartego na obiektywnym i bezstronnym spojrzeniu na człowieka.

W procesie tłumaczenia tekstów brało udział również wielu z jego uczniów.

Rok 884 przeminął pod znakiem nowego starcia na Morawach, tym razem dogmatycznego. Wydaje się, że jego powodem było ujawnienie listu Focjusza, odnoszącego się do sprawy Ducha Świętego na zachodzie. Metody, podobnie jak Focjusz, nazywał heretykami tych, którzy używali terminu "filioque", zatwierdzając
pochodzenie Ducha Świętego również od Syna. Wiching zareagował z wściekłością na tą sytuację i zaczął stwarzać problemy na drodze Metodego. Arcybiskup był
zmuszony uciekać się do ostatecznego środka, jakim była ekskomunika, którą wystosował wraz z kongregacją duchownych.

Świętopełek był pod ogromnym wrażeniem i po krótkim okresie czasu stał się przyjacielem Metodego. Właśnie wtedy i w taki sposób została osiągnięta jedność  Kościoła morawskiego, lecz niestety tylko na chwilę.

Metody miał około 65 lat, kiedy poczuł, że jego koniec się zbliża. Jego uczniowie pytali go z niepokojem i głębokim poruszeniem: "Czcigodny ojcze i nauczycielu, który z nas pragniesz by zajął twoje miejsce?". Wtedy on wskazał na znanego wszystkim Gorazda, mówiąc: "On jest wolnym człowiekiem i pochodzi z waszego kraju; doskonale oczytany, zna zarówno księgi łacińskie, jak i prawosławne. Niech się stanie wola Boża, abyście mogli się radować, jak i ja się raduję".

Wyznaczenie następcy nie było paradoksem. Było to po prostu pragnienie misjonarza, lecz zatwierdzone następnie przez wszystkich duchownych i mieszkańców Moraw. Bardzo możliwe, że Gorazd już wtedy był biskupem; to znaczy, był już wybrany i namaszczony na biskupa Nitry, w celu zastąpienia ekskomunikowanego Wichinga. Ale teraz nie był to jedynie wybór biskupa, lecz powierzenie Gorazdowi tronu arcybiskupa.

W Niedzielę Palmową w 885 roku, Metody udał się do katedry w Belgradzie, gdzie był zebrany cały lud. Był bardzo chory. Złożył podziękowania cesarzowi Konstantynopola, władcy Moraw, duchowieństwu i ludowi. Na koniec powiedział: "Moje dzieci, czekajcie na mnie aż do trzeciego dnia". I tak też zrobili. O świcie trzeciego dnia Metody wypowiedział swoje ostatnie słowa : "Panie, oddaję duszę moją w Twoje ręce". Zmarł w ramionach bliskich duchownych dnia 6 kwietnia indykcji 3-ciej, w 6393 roku od stworzenia, czyli 6 kwietnia 885 roku.

Jego uczniowie przeprowadzili ceremonię pogrzebową w trzech językach jednocześnie: greckim, łacińskim i słowiańskim, a zaraz po tym umieścili relikwie wielkiego misjonarza w katedrze. W ten sposób Metody został zaliczony do grona ojców i patriarchów, i proroków, i apostołów, i nauczycieli, i męczenników.

Niezliczona masa ludu podążała za pogrzebem. W dniu śmierci wielkiego misjonarza i nauczyciela płakali i smucili się wszyscy bez wyjątku: kobiety i mężczyzni, młodzi i starzy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy, przechodni i mieszkańcy wsi, chorzy i zdrowi.


Uczniowie Cyryla i Metodego

Gorazd rozpoczął zarządzanie swoim Kościołem z ogromną gorliwością. Niestety już po krótkim czasie pojawili się wrogowie. Wiching, widząc, że żywot Metodego zmierza ku końcowi, udał się do Rzymu aby zapewnić sobie następstwo tronu arcybiskupa. Przekonał papieża Stefana V do ponownego sprzeciwu wobec grecko-słowiańskiego Kościoła Morawach, który następnie w swoim piśmie zażądał zaakceptowania nauk o pochodzeniu Ducha Świętego zarówno od Ojca, jak i Syna.

Jednocześnie papież naznaczał Wichinga jako przywódcę Kościoła, zakazując Gorazdowi podjęcie obowiązków biskupich, przed tym jak przybył do Rzymu i był
zaakceptowany przez samego papieża. To oznacza, że właściwie na początku musiał zaaprobować Gorazda jako biskupa, lecz nie przywódcę Kościoła Morawskiego. Podobnie, zabronił stosowania języka słowiańskiego, twierdząc, że Metody wprowadził ten język do Kościoła mimo zakazu papieża Jana VIII. Prawda jest taka, że Stefan nie miał jakiejkolwiek wiedzy na te tematy, ponieważ papież Jan VIII wyraził zgodę na używanie języka słowiańskiego w liturgii Kościoła.

Świętopełek, który był adresatem listu papieża Stefana, odnowił swe stare sympatie dla łacińskiego kultu. Zignorował ekskomunikę Wichinga i nabrał odwagi. Dzięki jego tolerancji niemieckie duchowieństwo ponownie rozpoczęło dogmatyczne spory na temat pochodzenia Ducha Świętego. Pomimo zdecydowanego oporu Gorazda i Klemensa, ataki zwolenników obozu łacińskiego nie ustawały.

Następnie Świętopełek, udając, że chce iść na kompromis, zaprosił przywódców przeciwnych grup do Nitry i przemówił do nich: "Jestem człowiekiem niewykształconym i nie znam prawd dogmatycznych. Dlatego też oddam Kościół temu, kto jako pierwszy przysięgnie, że posiada pełną znajomość prawosławia". Zanim skończył swoje przemówienie, Niemcy - prawdopodobnie zmówieni między sobą - natychmiast złożyli przysięgę; Bizantyjczycy odmówili takiej przysięgi, twierdząc, że jest ona zakorzeniona w pogaństwie.

Świętopełek przekazał przywódców kleru grecko-słowiańskiego Kościoła Niemcom. W ogólnej sumie około 200 osób, byli to wszyscy ci, którzy znajdowali się wtedy w Nitrze lub służyli w Belgradzie i innych podobnych dużych miastach. Ci, którzy pracowali w małych osiedlach i odległych prowincjach nie byli dotknięci uciskiem - przynajmniej nie na początku.

Przedstawiciele grecko-słowiańskiego duchowieństwa byli początkowo torturowani, następnie młodsi z nich byli sprzedani jako niewolnicy do Żydów, podczas gdy osoby starsze, wśród których znajdowali się także przywódcy, byli uwięzieni. Ci, którzy zostali sprzedani, kilka miesięcy później byli uwolnieni w Wenecji przez delegatów cesarza, opłaciwszych odpowiednie sumy okupu. Stamtąd kapłani udali się do Konstantynopola, a także rozproszyli się na terytorium krajów słowiańskich. Więźniowie, przekazani do rozporządzenia okrutnym żołnierzom, zostali porzuceni w zimnie, w pobliżu brzegów Dunaju. Niektórzy z nich zmarli. Ci, którzy przeżyli rozeszli się w różnych kierunkach. Grecy postanowili iść brzegiem Dunaju, docierając aż do Belgradu. Wśród nich byli Klemens, Naum i Angelariusz, po latach wyróżnieni za kształtowanie Bułgarskiego Kościoła w centrum Ochrydy.

Miejscowi ludzie ukrywali się w domach krewnych lub przyjaciół, albo też uciekali do tych prowincji, które nie zostały dotknięte prześladowaniami, takich jak Czechy czy Polska. Wśród nich znajdował się Gorazd. W 899 roku grecko-słowiański Kościół na Morawach przechodzi reformację i otrzymał nowego arcybiskupa oraz trzech biskupów. Owym arcybiskupem najprawdopodobniej był Gorazd.

W początkach X wieku Morawy zostały ponownie dotknięte najazdami nowego okupanta - Węgrów. Wraz z narodem, został zniszczony również Kościół, jednak jego
relikwie pozostają do dziś. Na przestrzeni wszystkich wieków, aż do dnia dzisiejszego w Belgradzie każdego roku odbywa się pielgrzymka na cześć misjonarzy - świętych Cyryla i Metodego.


Epilog

Rozwój chrześcijaństwa pośród narodów słowiańskich miał przebieg prędki i godny podziwu. Po długich przygotowaniach, era "oświecenia" dla tych narodów rozpoczęła się w roku 860 i w ciągu dwudziestu lat w zasadzie jej cykl się wypełnił, z wyłączeniem Rosjan, którzy potrzebowali jescze paru dekad aby zakończyć chrystianizację na swoich terenach.

Wydarzenia, które historycznie wiążą się z chrystianizacją Słowian mogą wydawać się działaniami niekiedy odizolowanymi i niespójnymi. Jeżeli jednak uznalibyśmy powyższe stwierdzenie za prawdziwe, to byłoby raczej niemożliwym do wyjaśnienia, jak w ciągu zaledwie 20 lat dokonano wśród narodów słowiańskich tak wielu ważnych dzieł, których nie zdołał dokonać nikt przedtem przez całe stulecia. Rzeczywiście, istnieje ogniwo łączące wszystkie te zdarzenia oraz nadzwyczajna siła, która napędza ten doskonale skonstruowany plan. Tą siłą był Ekumeniczny Patriarchat, który nadzorował wszystkie działania, a wykonawcami misji - dwaj bracia z Salonik - Cyryl i Metody, którzy niestrudzenie pracowali wśród wszystkich narodów słowiańskich: Rosjan, Morawian, Słoweńców, Chorwatów, Serbów, Słowaków, Czechów, Polaków i Bułgarów.

Ich dzieło miało zasadniczo religijne podstawy. Dzięki działaniom dwóch misjonarzy oraz ich uczniów, wszystkie narody słowiańskie mogły wejść do grona narodów chrześcijańskich. Nie należy zapominać o tym, że wraz z chrześcijaństwem, została przekazana również cywilizacja. Wraz z ideałem wiary, apostołowie nauczyli Słowian miłości i dobroci oraz zakorzenili w ich sercach ducha ofiary. Dali im pierwsze pisemne prawo, dzięki któremu na ich ziemiach powstał ustrój moralności i porządku, oraz oficjalny język, którego mogli używać w teologii, literaturze, nauce i edukacji. Język ten stał się silnym ogniwem, łączącym wszystkie narody słowiańskie.

Z tego właśnie powodu do dziś wszyscy Słowianie czują wdzięczność wobec dwóch braci - Cyryla i Metodego, natomiast Saloniki, wraz z całą Grecją mają słuszny powód do dumy.

Opublikowano przez: Komitet do obchodów 1100-letniej rocznicy świętych Cyryla i Metodego,
Saloniki 1967

          

Tłumaczenie: Święty Klasztor pod wezwaniem Jezusa Chrystusa Pantokratora.



Print-icon 

Login-iconLogin
active³ 5.4 · IPS κατασκευή E-shop · Disclaimer